niedziela, 18 lutego 2018

Jak poradzić sobie z tyloma chłopakami?

Bardzo trudno poradzić sobie jednej dziewczynie z trzydziestoma facetami. Wszyscy coś od niej wymagają, a to zadanie domowe, a to coś sprawdzić czy dobrze, a to chcą obok niej usiąść na sprawdzianie, żeby ściągać, bo dziewczyny się zawsze uczą. Idealne środki na przetrwanie czterech lat bez żadnego wybuchnięcia czy wyjścia z siebie za okno niestety nie istnieją. Tym bardziej, że w wieku nastoletnim (16-20) płeć męska jest bardzo irytująca. Oto kilka rad jak sobie z nimi poradzić:

1. Nigdy przenigdy nie reaguj na ich zaczepki. To jest błąd. Nawet nie wiecie jak oni kochają patrzeć na denerwujące się kobiety. Nie mam pojęcia, co oni widzą w tym zabawnego, ale nam nie jest do śmiechu. Nie można wyprowadzać się z równowagi przy chłopakach, bo oni zaczną z tego czerpać korzyść. Oni kochają irytować, są jak takie małe, wredne żmije, które podpełzają i gryzą, a później patrzą jak odchodzisz od zmysłów.

2. Zostań gospodarzem. W pierwszej klasie to oni sami cię do tego wypchną. U mnie w klasie ze mną są trzy dziewczyny i zgadnijcie kto jest w trójce klasowej. Chociaż po pół roku już słyszałam jak strajkują i mówią, że będą lepszymi gospodarzami w następnym roku szkolnym. Naprawdę, bycie w trójce klasowej jest bardzo przydatne, chociażby do podniesienia swojej oceny z zachowania. Uwierzcie, fajnie jest czasem zrobić im na złość.

3. Ucz się od nich tekstów, a później używaj ich przeciwko nim. Wiecie, to się nazywa uczeń przerósł mistrza. Ja osobiście uwielbiam wkurzać moich kolegów z klasy, tak samo jak oni wkurzają mnie swoimi tekścikami. Wystarczy posłuchać ich rozmów i zapamiętać co do siebie mówią. Pomaga w życiu codziennym.

4. Nie traktuj samej siebie jako gorszej. Pamiętaj, że ciągle jesteś dziewczyną (chociaż statystycznie w takiej szkole każdy jest mężczyzną). Chłopcy będą czasem mieszać kobiety z błotem. W takich sytuacjach trzeba to wpuścić jednym uchem, a wypuścić drugim. Oni to robią dla żartów i dla zaimponowania kolegom, a i tak wszyscy zapomną te gimnazjalne teksty po dwóch godzinach.

5. Nie zauroczaj się w chłopaku z tym samym rokiem urodzenia co ty.  Tu nie trzeba tłumaczyć. Po prostu jak nie wyjdzie wam to musisz na niego patrzeć do końca szkoły średniej.

6. Nie izoluj się. To nie jest liceum, że cię nikt nie zauważy. Będziesz jedną z niewielu dziewczyn w szkole, musisz liczyć się z tym, że wszyscy będą cię znać, czy tego chcesz czy nie.

7. Postaw ich do pionu. Naucz niewychowane dzieciaki przepuszczać cię pierwszą w drzwiach czy gdziekolwiek. Niech sobie nie myślą, że mogą robić z tobą co chcą.

8. Postrasz ich bratem lub ojcem. Może i się będą z tego śmiać, ale gdzieś z tyłu mózgownicy zakorzeni im się, że lepiej nie zrobić ci krzywdy. Ja tak na przykład robię haha. Mój czołg w piwnicy już jest gotowy do odpalenia.

9. W pierwszy dzień szkoły się ich nie bój. Chłopcy nie są szkodliwi, no może niektórzy. Spróbuj się wpasować.

10. Pamiętaj, że nie musisz grać w gry, żeby cię polubili. Wystarczy być sobą. Najlepiej też śledzić internet, bo później możesz uczestniczyć w dyskusjach.


Najlepszy sposób na osiągnięcie sukcesu, to postępować według reguł, które dajemy innym. - Harold Taylor

sobota, 17 lutego 2018

Jak przetrwać w takim technikum?

Jest to bardzo trudne pytanie. Oczywiście nie ma na to jednej instrukcji, bo albo przeżyjesz jako dziewczyna, albo nie. Wtedy to czeka na ciebie tylko liceum i stracony jeden rok. Słyszałam jednak, że każda dziewczyna, która przyszła do typowo męskiego technikum przeszła przez cztery lata, zdała egzaminy zawodowe i maturę. Jest trudno, wiadomo, ale jak się chce, to się wszystko zrobi, nawet zda.

Najpierw trzeba się zastanowić czy na pewno opłaca się iść do technikum męskiego będąc dziewczyną. Jeżeli kręci cię biologia, chemia czy historia to czy warto się angażować w technikum elektryczne? Pamiętajcie, że w drugiej klasie to właśnie te przedmioty odpadają, a zostaje matematyka, fizyka. Jeżeli ktoś nie lubi fizyki czy nie umie matematyki to dlaczego ma się męczyć w takim technikum o takich rozszerzeniach?

Pierwszą zasadą jaką dziewczyna idąca do technikum musi wiedzieć jest: nie poddawać się, bo jeżeli poddasz się na samym starcie, to nic nie osiągniesz. Może i prześlizgniesz się przez cztery lata, ale co później będziesz z tego miała? Żadnych planów na przyszłość, ani nic z tych rzeczy. Jedynie pewnie dwie garści kondensatorów i rezystorów wyniesiesz z tej szkoły. Oczywiście nic nie sugeruję... może.

Większość na każdym kroku będzie ci wypominać, że poszłaś do szkoły męskiej, a teksty typu "Kobiety do kuchni" czy "Jesteś kobietą, nie masz praw" usłyszysz nie raz. Trzeba się na to przygotować, bo nie jest tak kolorowo, jak to niektóre dziewczyny myślą. Sami wiecie jak to nastoletni chłopcy, nic nie biorą na poważnie, lubią sobie pożartować, szczególnie z dziewczyn. Na lekcji na pewno usłyszysz jak to jeden się "przelizał z jakąś nowo poznaną laską", drugi "obmacał swoją koleżankę z byłej klasy", a trzeci jeszcze zrobił coś innego. Tak jest co każdy poniedziałek.

Rada ode mnie: Już na początku roku szkolnego, a nawet w wakacje po otrzymaniu listy spróbuj zaprzyjaźnić się z jakąś grupką chłopaków z twojej klasy, którzy znali się wcześniej. To ci na pewno pomoże w przetrwaniu, mi na przykład pomogło. Nie dość, "zeswatałam" swoją przyjaciółkę z jednym z nich. Jeżeli zawrzesz znajomość z chłopakami to każda impreza jest twoja. Tak tylko podpowiadam. Ja nie chodzę, nie zapraszają, ALE NIKT NIE WIE. Polecam także zakolegować się z chłopakami z innych klas, byście brali od siebie sprawdziany. Wiecie jak to działa, nie muszę tłumaczyć.

Jako dziewczyna niestety musisz pokazać, że ci zależy być w tym technikum. Ja osobiście poszłam z zerową wiedzą, ale chciałam się tego wszystkiego nauczyć. Aktualnie chłopcy mi pomagają w pewnych sprawach związanych z elektroniką, także dzięki Bogu, zdam. Pamiętajcie, że zawsze można się przenieść. W pierwszej klasie mocno cisną, bo robią przesiew. Działa to w sposób naturalny, biologiczny czy jak to tam się nazywa, nie wiem, ja nie biolog. Mianowicie: tylko najsilniejsze gatunki przetrwają, ale nie ma co się martwić...chyba. Jestem dopiero w pierwszej klasie, więc co ja tam wiem. Może wrócę tu za cztery lata.

Pamiętajcie także, że nie wszyscy chłopacy będą was lubić. Każdy ma inny charakter i inne wartości wynosi z domu. Jedni mogą was wykorzystywać tylko do zadań domowych, drudzy będą wyzywać, że kobieta do garów. Trzeba wybierać pomiędzy znajomymi. Ja niestety wpadłam w sidła dawania zadań domowych, bo nigdy nie mam serca powiedzieć "nie" jak ktoś mnie ładnie poprosi, ale i tak je przepisuję z internetu (czyli wytłumaczone w trzech słowach jak przetrwać technikum, albo jak zdać do następnej klasy), więc mi to większej różnicy nie robi.

Pałajcie dobrą energią, wiarą w swoje możliwości i nikogo nie udawajcie, a na pewno przetrwacie wśród trzydziestu chłopaków w klasie. Wszyscy lubią osoby uśmiechnięte, radosne i wiedzące do czego dążą w życiu, Trzeba być pewnym swoich możliwości i zamiarów, a świat i otoczenie będzie dla was przyjaźniejsze.

„To nic złego być tym kim jesteś i być tego świadomym, ponieważ sama świadomość jest szczęściem”.
~A. de Mello

czwartek, 15 lutego 2018

Minusy i plusy bycia dziewczyną w męskiej szkole.

W naszej szkole jest dwadzieścia jeden dziewczyn. Rekord? Pewnie tak. W końcu w tym roku przyszło tyle dziewczyn, ile było w poprzednim, w całej szkole. Po pół roku mogę już stwierdzić, jakie są wady i zalety bycia płcią piękną w szkole pełnej męskich oszołomów (osobników* autokorekta).

Może zacznijmy od plusów, bo jest ich znacznie więcej:

-Łazienka zamykana na kluczyk.

Cóż, nie będę ukrywać tego, że każda ma własny kluczyk do łazienki, które dorobiłyśmy sobie na początku roku szkolnego. Chłopcy nie mają prawa wejść do tego pomieszczenia, chociaż na początku roku wchodzili, gdyż była cały czas otwarta. Poza tym mają swoje dwie łazienki, więc nasza nie jest im do szczęścia potrzebna- przykro mi chłopcy. Wiem, że to czytacie.

-Brak dziewczyn siedzących w łazienkach, które poprawiają makijaż, czy też siedzą na podłodze i przeglądają Snapchata.

To jest ogromny plus tego. W końcu można normalnie załatwić swoje potrzeby fizjologiczne. W moim gimnazjum, w łazienkach były jakieś dziwne spotkania kilkunastu lasek, które zazwyczaj siedziały na podłodze i paliły e-papierosy w kabinach. Chyba każda nastolatka przeżyła to, gdzie wchodzi do łazienki szkolnej na przerwie, a tam spotkanie towarzyskie połowy damskiej części szkoły.

-Ogólnie brak dziewczyn.

Z facetami się o wiele łatwiej pracuje. Są konkretni, a za to jacy leniwi. Facet powie ci wszystko w twarz, a dziewczyna będzie to obgadywać jeszcze ze swoimi dziesięcioma przyjaciółkami. Do tego nie trzeba wysłuchiwać rozmów o butach, ubraniach, kosmetykach i chłopcach.

-Brak kłótni

Z facetami to jest tak, że oni się pokłócą, poszarpią na przerwie i dadzą sobie w twarz, a na następny dzień już są ponownie braćmi. Z dziewczynami niestety tak nie jest. Płeć żeńska jak się obrazi to już na amen. Poza tym w klasie też jest lepsza atmosfera bez jakichkolwiek zbędnych sprzeczek.

-Wieksze przywileje dla dziewczyn

No nie ukrywamy, w szkole męskiej dziewczyna ma o wiele więcej przywilejów, niż chłopak.  Do tego jesteśmy też lepiej traktowane. Jednego konkretnego przykładu nie umiem podać, ale musicie mi uwierzyć na słowo.

-Przepuszczanie w drzwiach

Większość robi to oczywiście z dobrego wychowania, ale nawet sobie nie wyobraża je tego, jakie to jest miłe. Wiele razy byłam w sytuacji, kiedy czekałam na autobus i obok mnie stał mężczyzna, a kiedy środek lokomocji podjechał to on pierwszy się pakował, nie patrząc czy obok niego jest jakaś kobieta. Cieszy mnie to, że chłopcy już od nastoletniego wieku uczą się dobrego wychowania.

Jakie są w takim razie wady?

-Brak damskiej szatni na lekcji wfu

Cóż, jako, że jestem jedną jedną dziewczyną, która "ćwiczy" (obija się) na wfie to przebieram się w wentylatorni. Muszę wam powiedzieć, że nawet jest w miarę okej, chociaż tęsknię za szatniami damskimi w moim gimnazjum. Na przykład moje dwie koleżanki z klasy, które są w drugiej grupie przebierają sie w szatni z chłopakami, ale za to reszta dziewczyn z równoległych bądź wyższych klas, których jest po kilka w jednej przebierają się w schowku na piłki i inne różne rzeczy. Miałam okazję tam zagościć przez kilka pierwszych lekcji. Oczywiście nasze "szatnie" (nie mówię tu o dziewczynach, które przebierają się z chłopakami) wyposażone są w krzesła, na których kładziemy ubrania, a dziewczyny ze schowka mają jeszcze stół!

-Nauczyciele szowiniści

Niestety niektórzy nauczyciele nie lubią dziewczyn i tego nie ukrywają. Nie będę może dawać przykładów, bo czyta to pani od fizyki i informatyki w jednym, ale wiedzcie, że tak jest.

-Jedna łazienka w szkole

To jest w ogóle hit nad hitem, bo aby dojść do naszej łazienki z drugiego końca szkoły musisz wykonać manewry przez wszystkie piętra, by na końcu trafić na sam dół do damskiej łazienki. Wiem, że jeszcze jest gdzieś łazienka na warsztatach, ale szczerze, nie mam pojęcia gdzie ona sie znajduje.

-Brak swobody w ubraniu

Znaczy, mnie to akurat nie obchodzi, bo w mojej naturze jest chodzenie w bluzach i spodniach, ale na przykład moja koleżanka z klasy nosi spódniczki, choć panuje dla dziewczyn wszechobecny zakaz. Wiadomo dlaczego. Ale na szczęście każda z nas wie, jak powinnyśmy się ubierać.

W sumie to więcej wad nie udało mi się znaleźć. Pamiętajcie, żeby nie szukać we wszystkim zalet i wad, gdyż bez takiej wiedzy żyje się o wiele lepiej, a złej baletnicy nawet rąbek u spódnicy przeszkadza.

wtorek, 13 lutego 2018

Wyniki rekrutacji i ogromny stres.

Egzamin gimnazjalny nie poszedł mi wcale tak dobrze, jak myślałam, że pójdzie, ale też nie było źle. Przynajmniej dostałam się do szkoły na drugim wyborze, bo niektórzy z mojej byłej klasy nie dostali się do żadnej. Kompletnie nie rozumiem osób, które wybrały sobie liceum, wiedząc, że jest ponad ich możliwości. Na przykład mój kolega z byłej klasy złożył papiery do trzech najlepszych szkół, a on sam miał średnią ledwo 4.0, tylko tyle co mu egzaminy gimnazjalne pomogły. I wiecie co? Zaskoczę was- nie dostał się. Wiadome jest to, że w życiu zawsze trzeba mierzyć wyżej, ale nie można mierzyć tak wysoko, wiedząc, że jest to nieosiągalne.

Do mojej szkoły liczyły się przedmioty, takie jak:
  • Matematyka, królowa nauk
  • Polski
  • Angielski
  • Fizyka
Z matematyki miałam na świadectwie mocną trójeczkę, z polskiego również, z angielskiego piątka, a z fizyki na koniec roku zawalczyłam o tę czwórkę. Dobrze wiedziałam, że z moimi ocenami nie mogę liczyć na najlepszą szkołę w Polsce i moim mieście. Zresztą kto by chciał tam iść. Ta szkoła hoduje te dzieciaki tylko po to, by wgrywali we wszystkich olimpiadach. Maszynki do wygrywania. Chore.

Moje wyniki z egzaminów wyglądały następująco:

  • Język polski- 88%
  • Historia i wos- 56%
  • Matematyka- 59%
  • Przedmioty przyrodnicze- 54%
  • Angielski podstawa- 83%
  • Angielski rozszerzenie- 73%
Oczywiście, jak to ja, musiałam sobie skomplikować dojście do mojej złotej szkoły. Stwierdziłam, że dam na pierwszy wybór liceum, do którego nie dam rady się dostać. Tak wiem, to było bardzo głupie, bo zamiast od razu napisać moje technikum na pierwszym miejscu, ja jeszcze to pokomplikowałam. Dobrze wiedziałam, że nie mam co liczyć na to liceum i że, i tak skończę w technikum, ale nie, uparłam się. Zrobiłam jak uważałam. To był błąd, bo później latanie z papierami od szkoły do szkoły było bardzo męczące.

Wiecie jakie to uczucie, kiedy odcinacie się od fałszywych ludzi i w końcu możecie żyć, tak jak sami chcecie? Nie przejmując się tym, co powiedzą zazdrosne dziewczyny z twojej klasy na twój temat? Wiedząc, że nareszcie możesz uwolnić się od ludzi, którzy niegdyś byli twoimi przyjaciółmi?
Ja właśnie dowiedziałam się tego, kiedy opuściłam po raz ostatni mury mojego gimnazjum. Czasy gimnazjum wcale nie były takie super. Wyobraźcie sobie miny tych dziewczyn, kiedy dowiedziały się, że JA złożyłam papiery do szkoły męskiej, a CO GORSZA dostałam się tam. Wierzcie lub nie, ale już niejedna z nich próbowała się wpakować w moje życie ponownie. Też mi taktycy.

Wraz z dniem wyników rekrutacji pojawił się ogromny stres, a całe ciało zalało tysiące pytań. Co zrobię, jak nie dostanę się do żadnej szkoły, do której chciałam? Już mam składać CV do McDonald's czy może chwilę z tym poczekać? Pamiętam, jak cały dzień przeciągali to, żeby dodać wszystko na stronę. Wyniki miały być rano, a były w południe. Mama do mnie dzwoni. "Monia, nie dostałaś się do licem x, ale za to dostałaś się na elektronikę w technikum y. Gratulację." Tak to się zaczęło. Na następny dzień pojechałam do liceum x, zabrałam papiery i wraz z przyjaciółką (odwieczny kompan) pojechałyśmy do mojej, teraz, szkoły.

Nie wyobrażacie sobie, jak mocno się zestresowałam, gdy do niej weszłam. Wiedziałam, że w tym budynku spędzę kolejne cztery lata swojego życia. Jeszcze wtedy nie znałam listy osób w klasie, ale miałam nadzieję, że nie będzie żadnych dziewczyn, choć bałam się, że samotnie nie dam sobie rady. I stało się. Zrobiłam zdjęcie liście. Początkowo nasza elektroniczna klasa miała być połączona z elektrykami, ale ku wszystkich zdziwieniu, połączyli nas z nowo otwartą klasą- automatyków. Były i są tam nadal dwie dziewczyny, a ja jako elektronik jestem sama.

Tak się zestresowałam, kiedy dawałam papiery, że zamiast daty swojego urodzenia na moim zdjęciu do legitymacji napisałam datę, która wtedy była. Do dziś mi głupio. Zwłaszcza, że przyjmowała wszystko matematyczka, teraz mnie ucząca. Nie powtarzajcie tego błędu po mnie. Nie mam żadnego pojęcia z czego mógł wynikać ten stres, ale to było okropne.

Całe wakacje bałam się napisać do kogokolwiek, czy jesteśmy razem w klasie. Jedynie od razu dodałam te dwie dziewczyny. Dopiero na koniec wakacji postanowiłyśmy z jedną z nich założyć konwersację na Facebooku i pododawać wszystkich. Zawsze raźniej w dwie osoby niż samemu. Na koniec sierpnia też zrobiliśmy połową klasy ognisko zapoznawcze, chociaż było dziwnie niezręcznie. Nikt za bardzo nie wiedział co mówić, bo znaliśmy się zaledwie kilka dni.

W końcu nastał ten oczekiwany przez wszystkich uczniów dzień rozpoczęcia szkoły, a dalej wszystko się potoczyło samemu.

Ktoś mądry kiedyś powiedział: "Nie zaczniesz nowego rozdziału, jeśli w kółko będziesz czytać poprzedni" i właśnie do niego wszyscy się stosujmy.

czwartek, 8 lutego 2018

Wielki come back. Historia z życia wzięta.

Zacznijmy od początku. Będąc w drugiej gimnazjum już zaczęłam zastanawiać się nad moją dalszą ścieżką edukacji. Liceum czy technikum? Cóż, biologii, chemii, geografii nie trawię (Byłam na rozszerzeniu biologiczno-chemicznym, okrucieństwo. Mordownia przez trzy lata- ogólnie, nie polecam.), więc od razu odpadało mi wszystko, co z tymi przedmiotami związane.

Może pójdę do Liceum Plastycznego? Złe opinie, a moje rysunki są amatorskie. Poza tym, halo, skończę na ulicy w Barcelonie, prezentując swoje piękne dzieła, których i tak nikt nie kupi z różnych powodów? To ja podziękuję.
Budowlanka? Może architektura? Nie, to nie dla mnie. 
Języki obce? Owszem, składałam papiery na język angielski i to na drugi wybór, ale pech chciał, że nie dostałam się tam, gdzie chciałam. Może to i lepiej. Kiedy słyszę, jak mój rocznik, który dostał się do tego LO narzeka, to zaczynam doceniać moje piękne, złote technikum. Ale idźmy dalej. 
Human, dziennikarstwo? Śmiech na sali, z polskiego naciągana trójka, a historia leży i się śmieje. Kiedyś na WoSie napisałam, że Krzysztof Kolumb był Polakiem, ach stare czasy. Do rzeczy.

Klasa matematyczno-fizyczna? Wtedy sobie pomyślałam: "Czy ja naprawdę chcę iść do liceum?" Wszędzie wystrojone, jak na revię mody laski, które siedzą tylko w łazienkach, bo pyłek pudru zszedł im z noska. Chłopaki, którzy myślą, że są jakimś głupim guru, bo mają te swoje Jordany czy drogie zegarki na rękę za pieniądze swoich rodziców. Nauczyciele, patrzący z okropną wyższością na uczniów, bo przecież taka prestiżowa szkoła, w jakiej pracują, musi trzymać jakiś poziom. To nie nauczyciel jest dla ucznia, to uczeń jest dla nauczyciela. W zasadzie chyba w większości szkół nauczyciel nie jest do dyspozycji ucznia. Idziesz po zakończonej lekcji matematyki do matematyczki i pytasz się o zadanie, a ona Ci odpowiada, że przychodząc do tej szkoły powinieneś to wiedzieć. Ale w tym momencie zjeżdżamy na inny temat. Powróćmy więc.

W głowie zapaliła mi się lampka. Może jednak technikum jest tym dobrym pomysłem? Tylko jakie?
Hotelarstwo niby było polecane, ale jak ja mogłabym się znaleźć na tym kierunku, jak w swoim pokoju nie umiem utrzymać porządku, a co dopiero w całym hotelu. Mama niestety w domu na mnie nie krzyczy, kiedy zostawię krzywo ułożoną kołdrę. Szkoda, może miałabym już małe doświadczenie w tym zawodzie.

Logistyk? Nie ma opcji. W mieście mamy dwie popularniejsze szkoły ekonomiczne. Szkoła x i szkoła y. Szkoła x, bardziej renomowana, szczycąca się wieloletnimi tradycjami bla bla bla. Szkoła x odpada, gdyż moja mama tam pracowała, a dzięki niej praktycznie wszystkie nauczycielki mnie znają. Wyjazdy nauczycielskie zostawiają po sobie ślady. Nigdy nie zapomnę, jak na takim wyjeździe wypadł mi przy obiedzie ząb i krzyczałam na całą restaurację. Albo na tym samym wyjeździe nauczycielskim razem z mamą dostałyśmy pokój, a pod łóżkami było tysiące robali. Tak, nauczyciele na pewno mnie pamiętają. Poza tym do szkoły x poszła moja była przyjaciółka, a dla mnie to już był wystarczający powód, żeby nie iść na logistykę (Tak, wiem- nie wolno się kierować znajomymi, ale gdybyście byli w takiej sytuacji też byście tak zrobili i nie mówcie, ze nie, bo nie uwierzę). Za to szkoła y jest o wiele słabszym więzieniem, niż szkoła x. Jak już mam wybierać, gdzie spędzę swoje cztery lata życia, to wolę wybrać tą lepszą opcję.

Ekonomia także odpadała. Nie umiem w pieniądze.
W gastronomiku wyrzuciliby mnie po pierwszych zajęciach z gotowania. Umiem wszystko spalić. Nie pytajcie.
Skoro nic mi nie pasuje, to co ja mam teraz ze sobą zrobić?

Pewnego słonecznego dnia siedziałam z tatą w salonie, popijając gorącą herbatkę i oglądając telewizję. W pewnej, niespodziewanej chwili mama wpadła z gazetą w jednej ręce i kluczami od auta w drugiej. W pierwszej chwili pomyślałam, że chce nas zabrać na jakiś marsz wolności chomików czy coś równie pokręconego, ale widziałam jej uśmiech i wiedziałam, że jest to coś gorszego od chomików. Jechaliśmy na dni otwarte Technikum Elektryczno-Elektronicznego.
Dobra, nie będę przekoloryzowywać. Tak naprawdę mama wyczytała w gazecie, że są dni otwarte tego ów technikum w dzień następny i stwierdziła, że musimy się wybrać. Także dzień później spakowaliśmy nasze manatki, cztery litery i pognaliśmy przed siebie, na ulicę x. Szkoła za pierwszym razem nie wydawała się za przyjemna. Na początku powiedziałam, że po prostu nie chce do niej składać papierów. Upierałam się, że tam nie pasuje, że to nie dla mnie. Jednak przez całą trzecią gimnazjum ta szkoła zajmowała moje myśli.

Trzecia gimnazjum minęła jak z majtek strzelił. Nawet nie mrugnęłam, a już wypełniałam na internecie podanie do szkoły pierwszego wyboru. I nie, nie było to te technikum. Było to Liceum, a na pierwszym miejscu klasa matematyczno-fizyczna. Jak się można domyślić- nie dostałam się. Całe szczęście. Dziękuję, że tak się stało.

Pamiętajcie, że życie samo nakieruje was na tą lepszą dla was drogę, nawet jeżeli nie będziecie tego świadomi.